Dzisiaj
zboczymy nieco z utartych barowych ścieżek. Nie będziemy zwiedzać
żadnego z zagłębi klubowych. Wejdziemy w ciemne, mokre podwórza,
miejsca w które zwykle nie ważymy się zapuszczać, które kojarzą
się raczej ze śpiącym menelem niż z dobrą zabawą. Pozory jednak
mylą, okazjonalnie znaleźć tam możemy perły barowego spektrum.
Należy jednak pamiętać, że te perły nie będą nigdy zupełnie
klarowne i otoczone mogą być materiałem do nich nie przystającym.
Zajrzyjmy w rzeczoną ślepą uliczkę: odrapane mury, płachty tynku
odpadające od ścian, głębokie kałuże wypełniające dziury w
rozpadającym się bruku. W głębi zaułka ujrzymy niewielkie drzwi
z niepozornym neonem. Jeżeli przybyliśmy latem, zauważymy też
rozciągnięte nad ławami parasole. To nasza dzisiejsza miejscówka.
Ciężko odkryć nazwę tego zacnego przybytku. Może akurat na
drzwiach wisi karteczka z godzinami otwarcia i tak dowiemy się, że
do czynienia mamy z pubem „Drukarnia”. Dlaczego właśnie takie
miano? Któż to wie? Może budynek w którym jest usytuowana, a
który ma charakter postindustrialny, był niegdyś rzeczoną
drukarnią. Ot, jedna z okolicznych tajemnic.
Kiedy
przekroczymy próg, zobaczymy wnętrze przywodzące na myśl sportową
spelunę w stylu angielskiego pubu, z dominującym, długim barem, z
telewizorami wiszącymi na ścianach, z odrapanymi stołami,
drewnianymi krzesłami i prującymi się kanapami. Co odróżnia
Drukarnię od angielskiego pubu to zawartość kranów. Tu, niestety,
nie znajdziemy nic porównywalnego z angielskim stoutem, będziemy
musieli się zadowolić Zamkowym i Żywcem, a nie są to piwa
najlepszej jakości. Jedynym wyjściem by cieszyć się z oglądania
meczu i towarzystwa jest wypicie odpowiedniej początkowej ilości z
zaciśniętymi zębami. Po trzecim kufelku i tak nie ma specjalnej
różnicy między tym czy owym gatunkiem. Kubki smakowe dostosowują
się i możemy spokojnie cieszyć się mnogimi zaletami tego zacnego
lokalu.
Najważniejsze
są dwa duże, wysokiej jakości telewizory, na których zawsze można
zobaczyć mecz wieczoru. Trzeba jasno sobie powiedzieć, że piłka
nożna jest tu dominującym sportem. Każdy wieczór z Ligą
Mistrzów, ważne mecze ligowe z całego świata (czytaj: Europy), no
i mecze międzypaństwowe ze szczególnym naciskiem na „naszych
chłopaków”. Nigdzie się tak dobrze nie szlocha, po kolejnej
porażce reprezentacji Polski, jak w pubie Drukarnia. Od czasu do
czasu, można oczywiście trafić także na skoki narciarskie,
wielkiego tenisa i temu podobne, zwykle wtedy gdy mamy do czynienia z
jednym z „naszych”. Ciepła, sportowa atmosfera to pierwszy i
najważniejszy element Drukarni.
Drugi
zasadniczy czynnik także ma podwójną naturę. Chodzi o stoły do
piłkarzyków. Zapewne widzieliście niejeden lokal z podobnym
wyposażeniem, ale prawdopodobnym jest, iż nie trafiliście na taki
w którym partia złożona z szesnastu piłek kosztowała by marną
złotóweczkę. Nie ma nic przyjemniejszego na tym świecie, jak po
obejrzeniu dobrego meczu, wypiciu paru zimnych browarków, złapać z
kolegami za uchwyty i przebijać pingpongową piłeczkę,
plastikowymi ludkami od bramki do bramki. Brzmi śmiesznie? Nonsens.
Niejedną godzinę można w ten sposób strawić, nie odczuwając
nawet najmniejszego z cieniów nudy. Nie zliczę wieczorów
spędzonych w doborowym towarzystwie, pochylony nad szklaną taflą,
skupiony, z pękającym krzyżem i zakwasami w nadgarstkach. Oto
drugi z powodów dla których Drukarnia jest i pozostanie szczególnym
miejscem.
Nie
chce nikogo przekonywać, że oto mamy do czynienia z lokalem dla
każdego. Tak nie jest. Ten przybytek jest wycelowany w klienta płci
męskiej, zainteresowanego sportem, nie wymagającego specjalnie
wiele od obsługi. Spotkamy tu bardzo szczególnych ludzi, których
sumarycznie można określić jako stałych bywalców zasypiających
powoli nad piwkiem przy barze. Nie będziemy otoczeni gromadą
młodych, wykształconych ludzi szukających wesołej, intelektualnej
zabawy, prędzej trafimy na wyglądającego jak menel starszego pana
z czołem opartym o blat. Średnia wieku będzie wyższa niż w
innych miejscach, średnia wesołości i hipsterskości mniejsza.
Jeżeli te charakterystyki wam nie przeszkadzają śmiało możecie
wyskoczyć na mecz i piwko do drukarni. Jeżeli nie to trzymajcie się
z dala, bo jedno czego tu nie potrzebujemy to marudzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz