piątek, 1 marca 2013

Prosto i pszenicznie - Cornelius


Po raz pierwszy w historii tego bloga spojrzymy na jedno z gatunku, dość ostatnio popularnych, piw pszenicznych. Będąc osobiście zwolennikiem smaków ostrzejszych, zwykle sięgam po specjały mocno gorzkie, nieczęsto więc przychodzi okazja do napisania o specyfiku który zasmakować by mogło słodkolubnej części publiczności. Dziś to zmienimy.
 
Trzymając się tradycji nie sięgania do trudno dostępnych trunków (bez obaw, ta tradycja, prędzej lub później zostanie złamana), spojrzymy dzisiaj w szyjkę butelki powszechnie dostępnego produktu browaru Sulimar z Piotrkowa Trybunalksiego czyli Corneliusa. Technicznie rzecz ujmując jest to trunek pszeniczny, co w tym konkretnym przypadku oznacza mieszaninę słodu jęczmiennego i pszenicznego właśnie. Z uważnej lektury etykiety dowiemy się jeszcze, że nikt nie pofatygował się przefiltrować ani zakonserwować smaczniutkimi chemikaliami tegoż browarka, zadano mu natomiast niecną procedurę pasteryzacji.

Cornelius wykazuje, rzecz jasna, typową mętność piw niefiltrowanych, która w połączeniu z żółcią pszenicznego słodu nadaje całości miodowy wygląd, dobrze prezentujący się przy przelaniu do kufla. Ciemne szkło flaszki, oczywiście, nie pozwoli cieszyć się w pełni z tego efektu. Kiedy przyjrzymy się trunkowi dokładniej dostrzeżemy, że nieustannie pracuje mnogością drobnych bąbelków, szumiąc przy tym lekko a przyjemnie. Pianka, przy nieco niedelikatnym przelewaniu, wytwarza się chętnie i solidnie, tak że mamy w czym wąs umoczyć. Napatrzyliśmy się już do syta, możemy poświęcić chwilę i zaciągnąć się głęboko typowym zapachem pszenicznej słodyczy.

Smakiem nie będziemy specjalnie zaskoczeni, o ile mieliśmy już wcześniej kontakt z piwami pszenicznymi. Dominującą nutą jest słodycz, tak typowa dla tego gatunku. Na samym początku łyka zaznamy odrobinki kwaskowatości, łamiącej główne doznanie i zapobiegającej nieprzyjemnemu uczuciu ulepkowatości. Dopełnia bukietu gorycz, która ma tendencje do pojawiania się kiedy płyn już ucieka z ust w głąb przełyku - wtedy ujawnia się i przez krótką chwilę czujemy chmielowość, nie obcą przecież piwom pszenicznym. 
 
Reasumując, w naszej pogoni za jakością, niską ceną i dostępnością Cornelius Pszeniczny jest możliwym wyjściem, w przypadku gdy akurat doskwiera nam brak słodkości. Jeżeli czujemy potrzebę spożycia czegoś smakowo lżejszego, a nie mamy akurat możliwości by zanurzyć się w świat piw hiper nietypowych, możemy śmiało udać się do najbliższego rozsądnego sklepu po ten oto wybór. Oczywiście, kiedy ochota na piwo pszeniczne nas najdzie, należy najpierw zastanowić się, czy aby na pewno nie jesteśmy chorzy i nie powinniśmy skierować swych kroków raczej do przychodni lekarskiej niż do monopolowego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz