Darujemy
sobie tym razem przydługie wstępy, Ci którzy są zainteresowani
podobnymi rzeczami, niech skierują swe kliknięcia w stronę
poprzedniego posta na blogu, czyli tego samego ale w wersji
angielskiej. Jeżeli nie znają języka, to już jest ich problem...
(Tłumaczenie pochodzi z gry "Opowieści Barda". Jeśli interesujecie się grami RPG powinniście zerknąć na tą pozycję. Wykonanie pochodzące z gry przesłuchać możecie na przykłąd tu:
„Piwo,
piwo, piwo, pyszne z pianką piwo, piwo.”
Piosenka
rozpoczyna się od jasnego zaznaczenia, o jakim napoju będzie mowa,
być może w przeświadczeniu, iż tytuł nie jest dość sugestywny.
Nieco rozszerzając, autor anonsuje także piankę, cechę dość
charakterystyczną dla chmielowego napoju. Znamy ją z setek kufli,
walczyliśmy z nią, gdy próbowała się wyrwać ze świeżo
otwartej butelki, moczyliśmy w niej wąsy i usta, wylewaliśmy i
zdmuchiwaliśmy ją ze szklanek... w naszej i poety świadomości
jest nieodłącznie związana z piwem.
„Dawno,
dawno temu, w historii daleko,”
Bajkopisarski
zabieg umieszczenia akcji „za górami, za lasami, za siedmioma
dolinami” i do tego w zamierzchłych czasach, służy zwolnieniu
autora od ścisłego trzymania się faktów, czy wręcz od trzymania
się faktów w choćby najmniejszym stopniu. To uwalnia wyobraźnie i
potencjał twórczy, wybaczamy więc i nie będziemy się z tego
powodu stroszyć.
„gdy
do picia było, chyba tylko mleko.”
Oto
dotarliśmy do bardzo znamiennej różnicy między wersją
anglojęzyczną a polską. Jeśli pamiętacie, to wam przypomnę, w
wersji barbarzyńskiej mowa była o herbacie, tutaj jak wół stoi
mleko. Znamienny to symbol różnicy kultur: dla Słowian podstawowym
napojem bezalkoholowym było, jest i będzie, mleko, takie co się
leje z krowy, o ile mnie wiadomo. Choć jest to napój zacny i godny
polecenia, a w postaci sfermentowanego kumysu nadający się nawet na
imprezkę, to nie może się równać z bursztynowym cudem,
prawdziwym bohaterem piosenki. Tak czy owak, mamy określenie ram
czasowych: gdzieś między udomowieniem bydła, a dniem dzisiejszym.
„Żył raz sobie człowiek,
co zwał się Jasiek Kiep”
Oto
nasz heros, który, o dziwo, żył, według autora poematu, tylko
raz. Nieco ciężko w to uwierzyć, gdy się pomyśli z jakim
niewiarygodnym człowiekiem mamy do czynienia, tacy zwykli żyć co
najmniej dwa razy jeśli nie pięć. Jasiek Kiep było mu na imię, i
pewno nie ma w tym imieniu więcej prawdy ponad to, że świetnie
rymuje się z następnym wersem.
„I
stworzył cudowny, chmielowy napój, po którym szumiał łeb.”
To
jest to! Cud techniki się stał za sprawą Jaśka. Ludzkość
otrzymała w darzę napój cudowny pod wieloma względami, na
przykład: chmielowy. To jeszcze nie największy cud, wspomniana
wcześniej pianka i delikatne bąbelki są kolejnymi, pod pewnym
względem bardziej spektakularnymi, niezwykłościami piwa.
Największą z nich wszystkich jest jednak zdolność przekazywania
szumu bąbelków z cieczy wprost to głowy spożywającej je osoby.
Ta właściwość godna boskiej ambrozji czyni z niego
najcudowniejszy ze znanych ludzkości napojów! Każdy z nas może w
ten sposób poznać wolność i radość pęcherzyka gazu wznoszącego
się w cieczy wbrew grawitacji, ku górze.
„Hej!
To pewnie był uczony, co rozum miał za stu.”
W
wersji polskiej przypuszczenia co do profesji bohatera piosenki
zmieniły się w sposób znamienny: tym razem podmiot liryczny
zgaduje, że Jasiek był człowiekiem wielkiego intelektu. Musiał
prze ca kimś takim właśnie być, by być w stanie stworzyć, w
drodze eksperymentu i przemyśleń nad recepturą, najcudowniejszy z
ziemskich napojów. Także „rozum za stu” należy przyjąć jako
niedopowiedzenie, „rozum za tysiąc” wydaje się być lepszym
oszacowaniem. Co do określenia go mianem uczonego, ja, a myślę, że
i moi czytelnicy nie mamy najmniejszych zastrzeżeń.
„I
zawsze wielkie, dzięki będziem składać mu.”
Oj
będziem, będziem. Przez wieczność ludzkość, ta rozsądna jej
część, będzie pamiętać i wychwalać twórcę chmielowego
szczęścia w płynie. Gdyby Jasiek doczekał się pomnika, albo
wręcz jakiejś świątyni niewielkiej, niewątpliwie codziennie
świeże kwiaty dekorowały by te miejsca, umieszczone, zamiast w
wazonie, w kuflu, lub butelce po piwie.
„Popatrzcie,
co nam dał, dał szczęścia nam paliwo.”
Dla
podkreślenia wymowy poprzedniego wiersza, mamy tu przypomnienie, że
„paliwo szczęścia”, rzecz zupełnie niezwykła i wcześniej
nieznana, jest zasługą Jaśka. Na wypadek gdybyśmy kiedyś
zapomnieli, że zawdzięczamy nieomal całą radość naszego życia,
Jaśkowi z przeszłości, jego przemyślnej zaradności, jego
zdolności mieszania i fermentowania. Niechaj każdy spojrzy na swoje
życie i stwierdzi czy przypadkiem wszystkiego co dobre nie
zawdzięcza chmielowemu cudowi.
„Niech
żyje nam nasz Jasiek Kiep, który wynalazł piwo”
Tak
jest!
„Dębowy
Bęben, Trowi Pub, a także Szczur Pijany,”
No
cóż, nie mogę powiedzieć bym kiedyś spotkał się z lokalami o
podobnych nazwach... Zdecydowanie piosenka została napisana już
kilka ładnych wieków temu. Tak dawno, że nie wiadomo nawet co
miało by znaczyć słowo „trowi”. Prawdopodobnie chodzi o
bajkową istotę z folkloru wysp Szetlandzkich: trow. Jedna
rada dla właścicieli barów, pubów i temu podobnych: „Pijany
Szczur” to wyśmienita nazwa dla knajpy, na pewno z samej tylko
ciekawości bym do niej zajrzał.
„jednego
możesz być pewien, tam browar Jaśka jest lany.”
Zdecydowanie
i to nie tylko w lokalach o podanych powyżej nazwach, w każdym
lokalu, który śmie się nazywać pubem, ba, w każdej właściwie
restauracji (z pominięciem barów mlecznych) napijemy się bez
większego trudu złocistego piwka. Różne jego rodzaje goszczą na
rynkach, każdy chce uszczknąć co nieco z chmielowego tortu
upieczonego przez Jaśka Kiepa. Tysiące, setki tysięcy kranów w
samej tylko Polsce leją wodę życia i oby tak było nadal!
„Więc
chłopcy i dziewczęta o jedenastej dajcie STOP”
Polski
tłumacz okazuje się być mniej seksistowski niż
angielski/irlandzki autor i wzywa zarówno chłopców, jak i
dziewczęta, do wstrzymania wszelkiej aktywności o godzinie
jedenastej wieczorem, wieczorem bo dżentelmen/dama przed południem
nie pije. O tejże godzinie trzeba nam się wstrzymać, wrzucić luz,
oderwać kufel od ust, choć wydaje się to trudne i niezgodne z
duchem wieczoru, wypada abyśmy tak uczynili, a to po to by:
„I
Jaśka wspominajcie, bo fajny był to chłop.”
Tak
właśnie, to tak niewiele by upamiętnić człowieka, któremu
zawdzięczamy szczęśliwe życie. Poświęćmy w związku z tym
każdego wieczora, gdy raczymy się piwem (czyli, rzeczywiście
każdego wieczora), kilka sekund, dokładnie pięć, na uczczenie
Jaśka.
„Raz,
Dwa, Trzy, Cztery, Pięć...”
Odliczamy.
Jeśli ktoś jest humanistą i ścieżki ścisłych umysłów są mu
zupełnie obce, może zamiast odliczać do pięciu, poczekać bliżej
nieokreślony czas, filozoficznie kontemplując zagadnienie piwa. Ci
natomiast, którzy uważali na matematyce, niech liczą wspólnie z
nami...
„Zamieszaj
w beczce słodu i chmielu sypnij w połowie,”
Wreszcie
w ostatnie zwrotce przechodzimy do szczegółów technicznych
receptury, znanych dobrze każdemu człowiekowi na tej planecie, za
wyjątkiem odpowiedzialnych za produkcję w wielkich kompaniach
browarniczych, z niewiadomych przyczyn wiedza ta omija ich
bezpiecznie szerokim łukiem. W każdym bądź razie, podstawową
sprawą jest słód, cała jego beczka, w której solidnie przychodzi
nam zamieszać. Jak już wzburzymy podstawę napoju, dodać musimy
smaczek, czyli chmiel, autor proponuje pół beczki chmielu na pół
beczki słodu, to solidna proporcja, której przestrzegać powinien
każdy browarnik.
„od
tego smarowania rozjaśni ci się w głowie.”
Tu
autor nieco przedwcześnie zaleca smarować się wymieszanym
materiałem, my wiemy jednak, że to tylko skrót poetycki i rzecz
cała powinna popracować co nieco, wygenerować produkty uboczne,
takie co to wytworzą bąbelki i takie co to zakręcą naszą głową.
Już gotowy napój można zdecydowanie wykorzystać do smarowania,
pewne regiony w piwnym raju, jakim są Czechy, słyną z kąpieli w
jasnym z pianką, to jeśli chodzi o stosowanie zewnętrze. Głównie,
zwykle, normalnie wykorzystamy piwko do naoliwienia naszego wnętrza,
wlewając je poprzez otwór ustny i zapewniając skuteczne działanie
maszynerii naszego ciał. Już po pierwszym łyku jasny błysk
rozjaśni nasze myśli, jakby młode słońce wzeszło pod ponurą
kopułą naszego umysłu. Tu uwaga: efekt nie jest permanentny i
powinien być systematycznie podtrzymywany.
„Czterdzieści
kufli dziennie zabije każdy ból,”
Każdy
ból, dodajmy też, że wyleczy każdą chorobę. Jedyne co musimy
robić to wypijać czterdzieści kufli w ciągu dnia. Nie jest to
szczególnie dużo, choć nie da się ukryć, że o amatorskim piciu
nie ma tu mowy. Taka ilość wymaga zaangażowania ciała i duch na
poziomie głębokiego wtajemniczenia, wymaga treningów i
samozaparcia, korzyści są jednak wielkie: wszelkie troski
opuszczają nasze ciało i, przy regularnym stosowaniu metody, nigdy
już w nie nie wracają.
„a
koszt to osiem pensów i podatku pensa pół.”
Przechodzimy
do spraw przykrych i już w dzisiejszych czasach nieaktualnych. Nie
ma już pensów, a pół pensa podatku na towarze kosztującym osiem
pensów to bajka, jakiej żaden obywatel wspaniałego współczesnego
państwa nie jest wstanie ogarnąć umysłem. Wiemy przecież, że
cywilizacja wymaga, aby około połowy ceny produktu zabierane było
w formie podatku, dla naszego i waszego zdrowia, szczęśliwości i
bezpieczeństwa: jasnym jest w końcu, że posiadanie zbyt wielkich
ilości pieniędzy jest niebezpieczne, banknoty są łatwopalne, a
monetą można się bez trudu udławić. W dzikich czasach Jaśka
podatek na kuflu piwa wynosił ledwo pół pensa, czyli nieco ponad
pięć procent, dziś wyższe podatki nałożone są na sałatę,
chleb powszedni czy też książkę... piwo natomiast cierpi pod
obciążeniami bliskimi 50 procent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz